Reklama

Wielkie jubileusze jak 25-lecie czy 50-lecie są znaczące, ale równie ważne są te skromniejsze rocznice. Każda z nich jest świadectwem trwania, rozwijania się uczuć i przezwyciężania różnych wyzwań. Nawet w czasach, kiedy życie stawia przed nami trudności, rocznica jest jak przystań, w której możemy na chwilę zatrzymać się i docenić to, co mamy. To nie tylko okazja do obdarowywania się prezentami czy organizowania hucznych imprez, ale przede wszystkim do dzielenia się miłością i wdzięcznością, które są fundamentem każdego udanego związku.

Świętowanie rocznic jest sprawą indywidualną, a każda para ma swoje własne rytuały i zwyczaje, które z czasem traktowane są jak rodzinna tradycja. Jedni wolą obdarowywać partnerów biżuterią, inni zaskakiwać wciąż nowymi pomysłami. Refleksjami o przeżywaniu kolejnych rocznic ślubu podzieliły się z nami nasze rozmówczynie.

Papierowe gody Magdaleny i Patryka

Reklama

Magdalena ma 30 lat i w tym roku obchodziła swoją pierwszą rocznicę ślubu z dwa lata starszym Patrykiem. Papierowe gody postanowili uczcić drugą podróżą poślubną. Na kierunek wyjazdu wybrali Chorwację.

— Ślub braliśmy w czerwcu, a w podróż poślubną wybraliśmy się na przełomie sierpnia i września do Chorwacji. W tym roku, a więc równo rok po naszym ślubie, postanowiliśmy znów tam wrócić, by przypomnieć sobie co nieco z naszego wyjazdu jako świeżo upieczonych małżonków. Mimo, że minął dopiero rok od kiedy jesteśmy żoną i mężem, a niektóre prezenty ślubne leżą jeszcze nierozpakowane, zauważyłam, że powoli zaczynamy popadać w rutynę. Wyjazd był dobrym pomysłem. Oderwani od pracy, domu i różnych zobowiązań znów mogliśmy być tylko razem i patrzeć na siebie oczami zakochanych, a równocześnie zauważyć, jak dojrzeliśmy przez ten rok  — mówi Magdalena.

Reklama

Idea corocznych podróży "poślubnych" bardzo odpowiada młodemu małżeństwu. Takie wyjazdy mają też dla nich głębszy sens.

— Nie chciałabym popadać w patos, ale wspólny rocznicowy wyjazd to taka metafora wspólnej podróży przez życie. Chciałabym powtarzać takie doświadczenie co roku. Możemy w ten sposób obserwować, jak zmieniają się nasze relacje, jak umacnia się związek i jak razem dojrzewamy. Żaden prezent na rocznicę nie zastąpi poczucia satysfakcji z budowania coraz mocniejszej więzi.

Ewelina i Marek - "drewniane" podsumowania

Dla 40-letniej Eweliny piąta rocznica ślubu z ukochanym Markiem była okazją do podsumowań i nowych planów na przyszłość.

— Piąta rocznica ślubu zbiegła się z moimi czterdziestymi urodzinami. Czy można wyobrazić sobie lepszy moment na życiowe refleksje? Na pewno każda kobieta zaczyna wtedy zadawać sobie pytania o swoją atrakcyjność, o czas jaki pozostał, by zrealizować swoje plany i marzenia. Myślę, że mój młodszy o pięć lat, ale bardzo dojrzały mąż, szybko zdał sobie sprawę, że w tym roku mogę stanąć na progu kryzysu i postanowił temu zapobiec — opowiada Ewelina.

Ewelina od dawna marzyła o przeprowadzce na wieś, jednak sytuacja zawodowa pary nie pozwalała zrealizować planów, które z roku na rok odkładali na później. Jednak w tym roku Marek postanowił, że wcielą je w życie.

— Zwykle w rocznicę naszego ślubu mój mąż składał mi życzenia, wręczał złotą bransoletkę lub wisiorek, a następnie szliśmy do restauracji na kolację. Jednak w tym roku zostałam zupełnie zaskoczona. Już od rana Marek uśmiechał się i powtarzał, że ma dla mnie niespodziankę i na pewno nie zgadnę, co to takiego. Wieczorem wybraliśmy się na rocznicową kolację, a kiedy zapytałam, czym tak się chwalił od rana odpowiedział, że od dziś niczego już nie będziemy odkładać na później, jeśli tylko będzie nas stać na realizację marzeń. Poprosił mnie bym wyciągnęła długopis i wszystko spisała na kartce, on też tak zrobił. Moim pierwszym punktem był oczywiście dom na wsi. A u Marka wyprawa z znajomymi z klubu wspinaczkowego na Kilimandżaro. Obiecaliśmy sobie, że na szóstą rocznicę oba plany zostaną zrealizowane, a później kolejne. Muszę powiedzieć, że nie spodziewałam się, że ta rocznica nie będzie tylko znakiem bezlitośnie upływającego czasu, ale i początkiem nowego etapu naszego związku. Już nie obawiam się przyszłości, czekam na to, co nam się jeszcze zdarzy.

Reklama

Katarzyna i Jacek - spojrzeli na przeszłość przez kryształ swojej więzi

Katarzyna i Jacek są małżeństwem od 15 lat. Rocznica ślubu była okazją do spojrzenia na życie z perspektywy wspólnych doświadczeń, a także docenienia codziennej więzi, którą łatwo w codziennym biegu przeoczyć.

— Piętnasta rocznica ślubu nazywana jest kryształową. Kiedy zbliżała się nasza, ta symbolika zaczęła mnie zastanawiać. Kryształ jest bardzo twardy, ale gdy upadnie roztrzaskuje się na miliony maleńkich kawałków, których nie da się już skleić w jedną całość. Czułam, że nasze życie stało się trochę jak ten kryształ — twarde i wypełnione strukturą obowiązków. Od dawna już czułam, że czegoś mi było brak, że zgubiliśmy gdzieś nasze uczucia i bliskość — mówi Katarzyna.

Katarzyna i jej mąż postanowili uczcić kolejną rocznicę w nietypowy dla nich sposób. Zwykle bowiem nie pozwalali sobie na huczne imprezy, oszczędzając najpierw na spłatę kredytu, a później na przyszłość dzieci. 

— Pół roku przed rocznicą ślubu zapytałam męża, czy nie chciałby odnowić ślubów. To był taki balon próbny, który miał sprawdzić stanowisko drugiej strony. Mąż nie odpowiedział od razu, a kilka dni potem miałam niegroźny wypadek samochodowy, właściwie stłuczkę, ale kilka godzin spędziłam w szpitalu. Już po wszystkim, gdy Jacek zabrał mnie do domu, sam wrócił do tematu i przyznał, że bardzo chciałby odnowić śluby, bo właśnie zrozumiał, że życie jest bardzo kruche i można wszystko stracić w jednej chwili, a on bardzo mnie kocha i nie wyobraża sobie życia beze mnie. Postanowiliśmy więc nie tylko odnowić śluby, ale urządzić coś w rodzaju drugiego wesela, oczywiście nie tak hucznego, jak pierwsze, ale dla najbliższej rodziny i przyjaciół, dla których nie mieliśmy ostatnio wiele czasu i trzeba to było nadrobić. Tańcząc z mężem zrozumiałam, że uczucia, które są teraz między nami są czymś znacznie lepszym niż pierwsze porywy naszych serc, a miłość z czasem staje się brylantem, choć przed nami jeszcze porcelana, srebro, perły i żelazo — kończy żartobliwie Katarzyna.