Reklama

Stres, podekscytowanie, trema, niepewność, a może raczej radość i ekscytacja? Odczuć i emocji, które towarzyszą oświadczynom, może być mnóstwo - wszystko zależy od naszej osobowości. Część mężczyzn z pewnością czuje się pewnie i są przekonani, iż na pytanie: "Czy wyjdziesz za mnie?", bez wątpienia usłyszą "Tak". U osób mniej pewnych siebie pojawić może się z kolei presja, niepokój i napięcie. Zawsze jest to jednak moment, który z jednej strony zamyka pewien etap, z drugiej - otwiera kolejny, pełen wspólnie spędzonych chwil i nowych wyzwań.

Tam, gdzie wszystko się zaczęło

Jakub był pewny swego. W tym przekonaniu utwierdzał go długi staż w związku. Swoją dziewczynę poznał bowiem w liceum, a parą byli już 15 lat. Z Pauliną rozumiał się niemal bez słów: wiedział, co lubi, znał jej gust, miał świadomość, iż łatwo się wzrusza. Na miejsce oświadczyn wybrał restaurację, w której mieli pierwszą randkę. - Wiedziałem, że to świetny pomysł! W końcu tam wszystko się zaczęło. Na wkroczenie w kolejny etap nie mogłem wybrać innego miejsca. Zresztą, mówiąc szczerze, nawet jakbym oświadczył się w piwnicy, pewnie też usłyszałbym "Tak". Dla mnie była to bardzo radosna chwila - śmieje się.

Reklama

- Dużo większe znaczenie miał dla mnie wybór pierścionka zaręczynowego. Wiem, że Paulina przywiązuje dużą wagę do biżuterii - to dla niej coś więcej niż tylko przedmiot. Nie ukrywam, że trochę mi zajęło wybieranie. Chciałem, żeby pierścionek był wyjątkowy. Choć wydaje mi się, że świetnie znam Paulinę, na wszelki wypadek do sklepu zabrałem jej siostrę, aby pomogła mi w wyborze. Chyba się udało trafić w jej gust, bo pierścionek nosi na palcu do dziś - dodaje.

Jak oświadczyny, to tylko w Paryżu

- Powiem szczerze: bardzo się denerwowałem - mówi z kolei Krzysztof. - W przyszłym roku skończę czterdziestkę i nie chciałem dłużej czekać. Problem w tym, że Kamilę znałem dopiero od roku. Różnie mogło więc być - śmieje się. - Musiałem więc maksymalnie zwiększyć swoje szanse i wymyślić coś spektakularnego. Zaplanowałem weekend w Paryżu i oświadczyny pod wieżą Eiffla, ale Kamili powiedziałem, że jedziemy w odwiedziny do mojej rodziny. Uwierzyła bez problemu, bo rzeczywiście w tym mieście mieszka moja kuzynka - dodaje.

- Choć plan był spektakularny i wydawało mi się, że zwiększa moje szanse, strasznie się stresowałem. Kiedy wreszcie wyjąłem pierścionek i zapytałem, czy zostanie moją żoną, ręce mi się trzęsły, a głos drżał. Kamila miała z tego niezły ubaw. Najpierw się roześmiała, ale na szczęście się zgodziła. Wydaje mi się, że mocno ją tym pytaniem zaskoczyłem - wspomina Krzysztof. - Dziś jesteśmy już trzy lata po ślubie i lepszej żony nie mógłbym sobie wymarzyć.

Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej

Piotr postawił na oświadczyny w domu. - Moja sytuacja nie jest typowa. Rok przed oświadczynami kupiliśmy z Anią mieszkanie, wcześniej mieszkaliśmy razem w wynajmowanym. Sęk w tym, że Ania wielokrotnie podkreślała, że pasuje jej taka sytuacja, jak jest, czyli bez ślubu. Ja jednak mam konserwatywnych rodziców i nie wyobrażam sobie, że można żyć bez ślubu. Nie chciałem już dłużej czekać - mówi Piotr.

Reklama

- Problem był jednak taki, że kredyt na mieszkanie trochę nadwyrężył nasz budżet i nie mogłem sobie pozwolić na nic oszałamiającego. Postawiłem więc na kreatywność i wykorzystałem dwie słabości Ani: do niespodzianek i romantycznych gestów. Tego dnia wziąłem wolne w pracy, kupiłem mnóstwo świeczek i lampek, udekorowałem mieszkanie kwiatami i przygotowałem romantyczną kolację. Pewnie to było dla niej największym zaskoczeniem, że sam coś ugotowałem - śmieje się Piotr.

- Jak usłyszałem dźwięk kluczy w drzwiach, schowałem się na balkonie. Ania weszła do ciemnego przedpokoju, gdzie na środku obok świeczki leżała karteczka: "Zajrzyj do szuflady". W całym mieszkaniu pochowałem kilka kartek, a na każdej z nich znajdowała się kolejna wskazówka, gdzie ma zajrzeć. Pod ostatnią umieściłem pudełko z pierścionkiem. Gdy do niego dotarła, wskoczyłem do pokoju i zapytałem, czy zostanie moją żoną. Zgodziła się! - mówi Piotr. - Jak dziś wspominam tamten dzień, muszę przyznać, że sporo zaryzykowałem. Plus jednak był taki, że nie bardzo miałem czas na stres - tak mocno pochłonęły mnie przygotowania.

Jak pokazują przykłady Jakuba, Krzysztofa i Piotra, emocje, które towarzyszą mężczyznom podczas oświadczyn, mogą bardzo mocno się od siebie różnić. Niezależnie jednak jakie będą, nie warto ich ukrywać - szczerość intencji i otwartość z pewnością zwiększą szanse na to, że usłyszymy upragnione "Tak".

Zobacz inne treści